Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 1

                        Hazel Amerigo siedziała w szkolnym kiblu i paliła papierosa. Nie była z tego faktu specjalnie zadowolona, ale miała tego dnia tak podły humor, że postanowiła potruć się trochę nikotyną. Od rana lał deszcz, a ciśnienie było tak niskie, iż wszystkich meteoropatów szlag trafiał równo i porządnie.
                        Kiedy Hazel siedząc na sedesie niczym księżniczka na tronie zaciągała się papierosowym dymem, w progu łazienki stanął największy szkolny przystojniak i łobuz w jednym, Benny Stapford. Przybrał pozę macho, oparłszy się swobodnie o framugę i wywróciwszy teatralnie oczami, westchnął:
                        — A ty znowu palisz…
                        Hazel spojrzała na niego z obrzydzeniem.
                        — A ty znowu łazisz po damskich kiblach — odparowała zgryźliwie.
                        Benny zacmokał z niezadowoleniem.
                          Ajaj, ile jadu w słowach rudzielca! Jeśli rudzielec da się zaprosić na kawę, zapomnę o tym niemiłym tonie mojej pięknej rozmówczyni… — wymruczał chłopak.
                        Hazel prawie się zakrztusiła. Kaszlnąwszy, zaczęła się śmiać do rozpuku, aż łzy popłynęły jej z oczu. Wstała, wyrzuciła niedopałek do kosza i rzuciła do Benny’ego:
                        — Na kawę to ty sobie możesz zaprosić swoją babcię. Adios, frajerze!
                        To powiedziawszy, wyszła z łazienki, trzasnąwszy mocno drzwiami.
                        Korytarz szkolny był pusty. Wszyscy uczniowie siedzieli już w salach lekcyjnych i  Hazel uznała, że powinna iść w ich ślady. Ściągnęła gumki kaptura szarej bluzy, włożywszy go uprzednio na głowę. Tak była bezpieczna. Mogła spokojnie, niezauważona przedostać się do pracowni fizycznej numer 3.
                        Głównym mankamentem egzystencji Hazel były jej rude włosy, poskręcane w delikatne pukle i świadomość, że nijak mają się one do włoskiego nazwiska, które nosi. Uroda Hazel nie miała nic wspólnego z Włochami. A powinna mieć.
                        Hazel często pytała matkę, kim jest jej ojciec. Dlaczego zostawił kobietę z małym dzieckiem i zwiał za granicę. Dlaczego nie zna jego narodowości…
                        —Szlag by go trafił, jego i innych facetów! —  wymruczała Hazel pod nosem, przygryzając wargę.
                        To się stało w tamtej chwili.
                        Korytarz szkolny zniknął.
                        Najpierw przestała widzieć.
                        Później słyszeć.
                        A później był ogień. Tylko ogień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz